wtorek, 17 marca 2015

Czas powrotu? czy kolejnej porażki?

Cześć Najdroższa. Przepraszam, że tak długo tu nie zawitałam. Nie byłam w stanie porozumieć się  z kimkolwiek, a co dopiero z tobą. Mija dwa miesiące, już nie jestem tą dziewczyną, którą byłam na początku tej skurwiałej szkoły. Zmieniłam się wraz z odchodzącymi ode mnie osobami. Coś nagle we mnie nikło. zaufanie? Tak, myślę, że można to tak nazwać. Najtrudniejsze uczucie, które mi doskwiera w aktualnym momencie to brak zaufania. Do moich rówieśników jak i do samej siebie. Bo jak mam ufać komukolwiek, nie ufając samej sobie? Wydaje mi się to nie realne. Jak mam mówić komuś to co czuje, jak sama nie wiem co dokładnie się u mnie w psychice dzieje? Zresztą po co mam mówić o tym komuś, kogo prawdopodobnie zabraknie za jakiś czas? Popatrzmy na to realistyczne, odejście osób jest nie uniknione, jak również doświadczyłam tego nie dawno. Jestem samotna, prawdopodobnie całkowicie samotna. Zawsze chciałam by do moich drzwi ona zapukała, ale gdy nagle przyszła, zauważyłam, że tą pustkę odbieram inaczej. Mija trzeci miesiąc, od czasu jak wszystko straciłam, od momentu kiedy wszystko pierdolneło i zostałam sama wśród swojego oddechu. Nie jest to  wcale ciekawe uczucie. Nigdy aż tak okropnie się nie czułam, choć nie raz odchodził ode mnie ktoś, na kim mi zależało ponad moje wyobrażenia. Dlaczego tak to się stało? dlaczego nie potrafię się wkońcu wygadać? Unikam spojrzeń ludzi, nawet własnej mamy, co robi się jeszcze bardziej przykre. Po tej całej dramatycznej historii, nawet do niej nie potrafię się wygadać, tak jak robiłam to wcześniej. Zauważyłam, że razem z samotnością, weszła do mojego życia również bezsenność, bez żadnego pytanie, tak po prostu. Rzadko kiedy prześpię spokojnie chociaż jedną noc. W weekendy już prawie w ogóle nie sypiam i to chyba nie jest dobre. Moje życie stało się szarą codziennością. Rano wstaje, wychodzę do szkoły, po szkole jadę z mamą , później wracam i jest albo laptop, albo nauka. Wtedy dni mijają bardzo szybko, tylko noc jest trochę gorsza. Coraz częściej, gdy w końcu usnę, towarzyszą mi nieprzyjemne sny, wtedy budzę się ze łzami w oczach i czuje, że już tej nocy nie usnę. Coraz częściej zataczam się w jakieś otchłani, której sama nie potrafie wyjaśnić, ani spojrzeć na nią z pozytywnego punktu widzenia. Cóż za nie stworzone myśli mnie porywają. Jakie to dziwne, że ja, miła , kochająca , pozytywna dziewczyna, nagle traci wiarę we własne życie. Najchętniej położyłabym się do wanny, zanużyła się, zamknełabym oczy i już więcej ich nie otworzyła. Pozostało by po mnie tylko zwykłe ciało w bliznach. Codziennie walcze z tym co chce zrobić, a z tym co powinnam. Codziennie walcząc o uśmiech, wracam i zamykam się w tych czterech pełnych wspomnień ścianach. Może to żałlosne? Już sama nie wiem. Nawet się przed tą myślą nie bronię, bo wiem co się wydarzyło i wiem jaka żałosna byłam. Mimo to jakie nastawienie mam, nie daje sobą pomiatać. Jest coś, co mi nie pasuje, od razu mówię. Nigdy wcześniej tak szczera i burzliwa nie byłam. Możę sytuacja mnie do tego zmusza, ciężko pojąć. 
Jest 17 marca. Jestem sobą, choć nie w pełni pokazuje to co bym chciała. Jeszcze nie całe cztery miesiące. Wyrwę się stąd, by w końcu móc, być gdzieś indziej, dalej niż jest to, co zrobiło ze mnie taką bezuczuciową nastolatkę. Co mam na myśli bezuczuciową? Nie chce wpuścić nikogo nowego do swojego życia, być może się boje. Sama nie wiem, nie umiem wytłumaczyć sobie tego co robię. Może boję się tego, że zbyt szybko się przywiąże, a to by było nie odpowiednie, jak na moment, w którym zostałam sama. Szczerze mówiąc próbowałam coś zrobić, próbowałam naprawić kontakty z paroma osobami, ale jeśli te osoby tego nie chcą, to dlaczego ja mam się prosić o to by byli przy mnie? Już prosiłam, błagam, chciałam coś na siłe. Mianowicie mam na myśli, to by ktoś mnie pokochał. Szukałam tego na siłe, choć wcale w ten sposób na to nie patrzyłam. Doszło to do mnie , dopiero w momencie gdy jedna z najważniejszych osób mi to uświadomiła. Były to jedne z  wielu słów, które tak bardzo skrzywdziło mnie i moją psychikę, która i tak już jest potargana. Zostałam uznana za pustą lale, co zabolało jeszcze bardziej, mimo że sama nie wiem dlaczego. Może dlatego, że te słowa były wypowiedziane od przyjaciela? Od tego, który zawsze był? Przy którym czułam się bezpiecznie? Przy którym nie musiałam ukrywać prawdziwej siebie? To już bez znaczenia, bo osoba która tak dużo dla mnie znaczy ma mnie daleko w poważaniu, co z każdym dniem robi się już naturalne, choć dalej boli. Nie wiem jak sobie poradzę w dalszych dniach, przecież jestem taka bez życia, a moja bezsenność daje skutki na mojej twarzy. 
Myślę, że ten blog stanie się moją codziennością, potrzebuje wygadania, a pisanie mi pomaga. Bo nie muszę mówić, zauważając, że milczenie przez ostatnie dwa miesiące daje mi swobodę. Już nie czuje skrępowania podczas milczenia, wręcz przeciwnie, czuje, ze już nie potrzebuje mówić, wystarczy, że bedę słuchać. Wydaje mi się, że już nikt  nie traktował moich słów poważnie, już mieli dość bzdur wygadywanych podczas moich gorszych momentów, dlatego zaczełam milczeć. 
Najdroższa zaczełam czytać, bądz dumna. Noce jakoś trzeba zapełniać, a komputer to raczej nie odpowiednie wyjście. 
Idę się czymś zająć, w końcu nie jest koniec świata. 
Odezwę się jutro.
Bardzo cię kocham, bo kogo jak nie ciebie.